niespodziewanie
do mego serca,
wpadło kochanie
Ja już niczego
w życiu nie chciałem,
lecz się zmieniło,
gdy Cię ujrzałem
Mahoń we włosach,
zielone oczy,
cudowne usta,
uśmiech uroczy
Co dzień cię widzę,
ciągle za mało,
choć odrobinkę,
coś by mi dało
Szukam po mieście,
krążę w dzielnicy,
chcąc spotkać Ciebie,
gdzieś na ulicy
Przy tobie stoję,
w tramwaju, z boku,
we włosów woni,
pławie amoku
Wieczorem ciągle,
w okna się patrzę
i liczę na to,
że Cię zobaczę
Mało co jadam
i nie śpię nocą,
ktoś mógłby w reszcie,
przyjść mi z pomocą
Ja nad rozsądkiem
straciłem władzę,
i z tą miłością
nic nie poradzę
Okaż mi Miła,
troszkę litości,
by nie co pomóc,
mej nieśmiałości

Ja tyle rzeczy,
chciałbym powiedzieć,
lecz jak to zrobić,
Bóg raczy wiedzieć
Jutro ci powiem,
wciąż obiecuję,
nie robię tego,
bo się krępuję
Gdy Ciebie widzę,
przy tobie stoję,
odwagę tracę,
panicznie boję
Drżące mam ręce,
z waty kolana,
nie śmiem zapytać,
czy chcesz kochana…?
Nie śmiem cię dotknąć,
boję się mówić,
boję się nawet,
że nie polubisz
A ja tak bardzo,
chwili chcę dożyć,
by moje serce,
w twych dłoniach złożyć
Kochać obłędnie
i bez wytchnienia,
bez możliwości
zastanowienia
Miłość w mym sercu
Tobie przyniosę,
uśmiech, pogodę,
w twe życie wniosę
Jeśli zapragniesz,
gwiazdkę dam z nieba,
bo mnie dwa razy,
mówić nie trzeba
Pójdę za Tobą,
na koniec świata,
tylko Kochana,
ośmiel wariata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz