Leci gdzieś wrona,
bardzo się spieszy,
w domu mąż został,
zostały dzieci.
Macha skrzydłami,
coś wypatruje,
wznosi się w góre,
to znów nurkuje.
Spieszyć się musi
czarne ptaszysko,
bo rzucą śmieci
na wysypisko.
Będzie dziś mogła
zrobić zakupy,
spożyć na miejscu,
wziąść do chałupy.
Lubi słodkiego
zjeść coś w bufecie,
chwilę zapomnieć
o bożym świecie.
A tam na miejscu
wron cała chmara,
choć nie przybyła
jeszcze śmieciara.
I stoją, kraczą
o wielkiej biedzie
i że za mało
dzisiaj przyjedzie.
Stoi, narzeka
długa kolejka,
że tu najlepiej
było za Gierka.
A teraz przyszło
żyć w demokracji,
poddają towar
utylizacji.
Nagle się troszczą
o środowisko,
a gówno trafia
na wysypisko.
Rzucą na rynek
kupe w nocniku,
zgnitą marchewkę,
torby z plastiku.
Serek w połowie
nie dojedzony,
a z mięsa ucho
szalonej krowy.
Ciężkie jest życie
w tych czasach wrony,
bo demokracji
ujemne strony,
do poszukiwań
ciągle zmuszją,
a biedne skrzydła
siły nie mają.
Leć że ty wrono
pomiędzy bloki,
tam towar mają
małe hasioki.
Tam świeże jeszcze
rzucą pieczywo,
leć że tam wrono,
leć tam a żywo.
Poprawmy sami
twarz demokracji,
chętnie pozbąćmy
się dziś kolacji.
Wrzućmy do śmieci
to co najlepsze,
coś co dla wrony
jest użyteczne.
Niech że ta wrona
też się nacieszy,
nakarmi męża,
nakarmi dzieci.
I nie wrzucajmy
szkła do śmietnika,
a już tym bardziej
z kupą nocnika.
bardzo się spieszy,
w domu mąż został,
zostały dzieci.
Macha skrzydłami,
coś wypatruje,
wznosi się w góre,
to znów nurkuje.
Spieszyć się musi
czarne ptaszysko,
bo rzucą śmieci
na wysypisko.
Będzie dziś mogła
zrobić zakupy,
spożyć na miejscu,
wziąść do chałupy.
Lubi słodkiego
zjeść coś w bufecie,
chwilę zapomnieć
o bożym świecie.
A tam na miejscu
wron cała chmara,
choć nie przybyła
jeszcze śmieciara.
I stoją, kraczą
o wielkiej biedzie
i że za mało
dzisiaj przyjedzie.
Stoi, narzeka
długa kolejka,
że tu najlepiej
było za Gierka.
A teraz przyszło
żyć w demokracji,
poddają towar
utylizacji.
Nagle się troszczą
o środowisko,
a gówno trafia
na wysypisko.
Rzucą na rynek
kupe w nocniku,
zgnitą marchewkę,
torby z plastiku.
Serek w połowie
nie dojedzony,
a z mięsa ucho
szalonej krowy.
Ciężkie jest życie
w tych czasach wrony,
bo demokracji
ujemne strony,
do poszukiwań
ciągle zmuszją,
a biedne skrzydła
siły nie mają.
Leć że ty wrono
pomiędzy bloki,
tam towar mają
małe hasioki.
Tam świeże jeszcze
rzucą pieczywo,
leć że tam wrono,
leć tam a żywo.
Poprawmy sami
twarz demokracji,
chętnie pozbąćmy
się dziś kolacji.
Wrzućmy do śmieci
to co najlepsze,
coś co dla wrony
jest użyteczne.
Niech że ta wrona
też się nacieszy,
nakarmi męża,
nakarmi dzieci.
I nie wrzucajmy
szkła do śmietnika,
a już tym bardziej
z kupą nocnika.